-Czego ode mnie chcesz?!-Krzyknęłam,ale ona tylko szła. Robiło się już ciemno. Do watahy musiałam przejść przez Dolinę Gór,w której nie chciałam się teraz znaleźć...z nią. Biegłam co sił w łapach,ale ona,choć wolno szła doganiała mnie z łatwością. Była przeklęta. Więc poleciałam. Niestety,nad lasem Życia skrzydła mi zniknęły i wylądowałam w samym środku tego magicznego miejsca. Ona dalej mnie goniła,tym razem szybciej i w dziwnej pozycji. Nie umiem jej opisać. Zaczęłam biec i biec,ale mimo to,ze była ode mnie parę metrów,czułam jej oddech na karku,od którego jeżyła mi się sierść. Po chwili zorientowałam się,że nie mogę jej przecież zaprowadzić do watahy,więc zmieniłam kierunek. Nie wybaczyłabym sobie,gdyby z mojej winy,zginął by choć jeden wilk z watahy. Nagle wpadłam na Suna. Wystraszona,ze zjeżoną sierścią aż podskoczyłam ze strachu. Roztrzęsiona próbowałam coś powiedzieć:
-Sun uciekaj. Ona jest blisko.-Nagle usłyszałam jej kroki-Ona tu idzie. Wiej.-I pociągnęłam go za sobą.
-Kto idzie? O co chodzi?
-N-nie wiem kim ona jest,ale nie da się jej zabić!
-N-nie wiem kim ona jest,ale nie da się jej zabić!
-Próbowałaś Wezwać Magic?
-Nie.
-To wezwijmy go.
-Ok.
-Magic!-Wołaliśmy.
W końcu przyleciał
-Nie bójcie się gdyż to My Bogowie zesłaliśmy na was próbę poradzenia Sobie z demonami.
I odleciał.
<Co dalej Sun.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz